Na spacerach Pan pozwala mi węszyć. Zna psy i wie, że skupienie na węszeniu zużywa sporo energii. Z takiego krótkiego spaceru wracam szczęśliwa i zmęczona jakbym przeszła parę kilometrów. Węszyłam więc jak zwykle gdy …
Mijaliśmy z Panem jakieś nogi, kiedy poczułam nowy zapach gdzieś z góry. Podnoszę łeb i widzę: na 2 nogach i tułowiu wędrują 2 głowy – potwór ! A z 2 głów 4 oczy zaczęły się we mnie wpatrywać. Zamarłam na chwilę aby uspokoić sytuację, ale oczy nadal wpatrywały się, a jedne robiły się coraz większe. Potwór przestraszył się mnie czy chce atakować ? Dwie głowy, dwie szczęki, to dawało potworowi przewagę. Miałam luźną smycz, więc wolałam nie sprawdzać jego intencji na sobie i ostrzegawczo szczeknęłam odskakując na bezpieczną odległość. Pan starał się uspokoić mnie. Czułam, że nie bał się potwora. Pewnie widział go już wcześniej. Ale dla mnie to był pierwszy raz i nie mogłam pohamować emocji.
Dopiero później przy innej okazji okazało się, że takie potwory powstają gdy duży człowiek bierze małego człowieka do góry i obejmuje go mocno. Dzisiaj już nie boję się tych „potworów”, a nawet cieszę się, że mali ludzie są zabierani z mojego poziomu. O ile zachowanie dużego człowieka zwykle jest przewidywalne, to zachowanie małego człowieka zawsze jest zagadką i zaskoczeniem, szczególnie gdy spotykamy się pierwszy raz. To temat rzeka, a dzisiaj znów dużo pływałam i jestem zmęczona. Wrócę więc do niego później.