Ślicznotki

Wracając po moim pływaniu w Brdzie Pan zobaczył samochód. Chyba spodobało mu się to auto, bo ustawił mnie – jeszcze „mokrą Włoszkę” – przed nim i zrobił zdjęcie, które nazwał „Ślicznotki”. Mam dylemat: nie wiem czy mam się cieszyć czy obrazić ? To, że ja jestem śliczna, to nie ulega wątpliwości. Uroda auta ? Rzecz gustu. Choć jak można porównywać do moich skręconych wątrobianych loków biały błyszczący lakier ? Ale niech tam. Mamy przecież coś wspólnego: 4 kończyny 😉

slicznotki

Słoneczny weekend

Pierwszy gorący, słoneczny weekend. Wczoraj wykorzystałam luz dany mi przez Pana i korzystając z jego chwilowej nieuwagi rozpoczęłam sezon pływacki ! Woda jest jeszcze zimna, ale moja wodoodporna szata chroni mnie przed tym 🙂 Tylko coraz trudniej znaleźć czystą wodę 🙁 Ale wczoraj Pan pokazał mi gdzie mogę wyjść aby nie przebijać się przez warstwę przybrzeżnych śmieci.

Dzisiaj zamiast zwykłego spaceru po Bydgoszczy uczestniczyłam w grze miejskiej „Kryptolog Rejewski”. Dołączyliśmy z Panem do zespołu „Kozaki”. Chodziliśmy po mieście. Tam spotykaliśmy ludzi, którzy dawali nam zadania do rozwiązania. Zbieraliśmy jakieś punkty i szyfry. To chyba było coś cennego. Ale nie do jedzenia 🙁 Pomagałam szybko pokonywać odległości między wyznaczonymi punktami. Mam więc swój mały wkład w zwycięstwo naszego zespołu ! Na pamiątkę Pan zrobił mi zdjęcie przy ławeczce bohatera gry Mariana Rejewskiego.

Gra Rejewski

Pierniki

Na Święta Bożego Narodzenia mój Pan zrobił pierniki z … moją podobizną !

T3 T3 T3

Jestem nawet podobna. Podobają mi się 🙂

Brutal

Najpierw usłyszałam wołanie z oddali: dokąd lecisz, wracaj, wróć ! Po chwili z za krzaków wypadł ogromny bernardyn. Nic nie robił sobie z tego, że kulał, bo źle zrośnięta łapa utrudniała mu poruszanie się. Pęd rozwiewał mu futro, a nos, szeroko otwarte oczy i postawione uszy miały tylko jeden cel… mnie ! Obróciłam się do niego i zamarłam czekając na rozwój wydarzeń. Emocje rozsadzały go tak, że aż piszczał. Po chwili był już przy mnie. Nie walka jednak była mu w głowie… Zrozumiałam to i rozpoczęliśmy taniec wokół siebie. Linka na której byłam zaczęła plątać się odwracając uwagę Pana. Nie zareagował więc w porę i bernardyn wskoczył na mnie…

Poczułam jego łapy na swoim grzbiecie. Był ciężki, chyba ze dwa razy cięższy niż ja. Musiałam napiąć się aby go utrzymać ten … słodki ciężar. Mój ogon odruchowo przesunął się w bok. Rozpłynęłam się już cała w wizji szczeniaków: słodziutkich, puszystych kuleczek, postury tego słodkiego brutala, za to z moimi lokami…

I tutaj pojawił się On – mój Pan. Choć kocham go, choć jest moim światem, to w tej chwili nienawidziłam go ! Brutalnie zniszczył moje marzenie ściągając ze mnie bernardyna…